Mokre wysłodki buraczane są często wykorzystywane jako pokarm dla zwierząt hodowlanych. Są nie tylko bardzo energetyczne, ale także smaczne. Dzięki zawartości łatwo rozkładalnych włókien, mogą być dodawane do diety loch prośnych. W sezonie zimowym suche wysłodki buraczane cieszą się również dużą popularnością wśród właścicieli koni. Problemem jest jednak ich długoterminowe przechowywanie w sposób, który zachowa ich wartość odżywczą i zapobiegnie psuciu się. Jak więc zakiszać wysłodki, aby przedłużyć ich trwałość, jednocześnie chroniąc wartość odżywczą paszy?
Wysłodki są uznawane za materiał paszowy. Nazywanie ich produktem odpadowym jest nieprawidłowe, ponieważ odpadów nie wolno stosować w żywieniu zwierząt. Znacznie lepszym określeniem będzie produkt uboczny przy produkcji cukru. Pomijając definicję, warto zaznaczyć, że w przypadku wysłodków występują zazwyczaj dwa problemy:
świeże wysłodki są dostępne na rynku przez dość długi okres,
jest to pasza nietrwała i łatwo się psuje.
Trzecią niedogodnością jest fakt, że świeże wysłodki zawierają bardzo dużo wody. W efekcie wysłodki można skarmiać na świeżo, zanim się zepsują, albo zakonserwować. Mamy dostępne dwie technologie: suszenie lub kiszenie. W artykule skupiamy się na zakiszaniu.
Producenci buraków odbierają świeże wysłodki w rozliczeniu za dostarczony surowiec. Dlatego trudno jest je kupić bezpośrednio w cukrowni, jeśli nie miało się podpisanej umowy kontraktacyjnej. Na szczęście wysłodki buraczane można kupić też na wolnym rynku, ponieważ plantatorzy odebrane wysłodki odsprzedają we własnym zakresie innym hodowcom.
Produkt wychodzący z cukrowni jest gorący i zawiera 10–12% suchej masy. Odciekająca woda stwarza problem przy przewozie. Przed dalszym przerobem z reguły prasuje się je do około 22–24% suchej masy i dopiero wtedy transportuje. To pozwala zaoszczędzić na bezproduktywnym wożeniu 100 kg wody z każdą toną materiału.
W gospodarstwie świeże wysłodki buraczane przechowuje się w pryzmach i skarmia na bieżąco. Z forów internetowych można się dowiedzieć, że niektórzy hodowcy przykrywali taki materiał folią lub obsiewali zbożem w celu zakiszenia – jak piszą – raczej z mizernym skutkiem. Większość materiału była spleśniała, co wcale mnie nie dziwi. Niska zawartość suchej masy sprzyja rozwojowi wszystkich bakterii, również gnilnych, a brak dobrego ubicia nie zapewnia warunków beztlenowych, koniecznych do prawidłowej fermentacji.